Po raz kolejny sięgnęłam do książki "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Viktora E. Frankla. W przedmowie do niej autor wyraża swoje zaskoczenie tym, że spośród kilkudziesięciu książek, które wyszły spod jego pióra, właśnie ta jedna, którą zamierzał wydać anonimowo, stała się bestsellerem. Napisał ją nie dla sławy, a po prostu z potrzeby podzielenia się własnymi refleksjami nad naturą i zachowaniem człowieka w sytuacji ekstremalnej (jaką jest pobyt w obozie koncentracyjnym).
Wyciąga z tego doświadczenia następującą konkluzję:
"Nie gońcie za sukcesem - im bardziej ku niemu dążycie, czyniąc z niego swój jedyny cel, tym częściej on was omija. Do sukcesu bowiem, tak jak do szczęścia, nie można dążyć; musi on z czegoś wynikać i występuje jedynie jako niezamierzony rezultat naszego zaangażowania w dzieło większe i ważniejsze od nas samych lub efekt uboczny całkowitego oddania się drugiemu człowiekowi, Szczęście po prostu musi samo do nas przyjść i to samo dotyczy sukcesu: sukces "przydarza się" nam, kiedy o niego nie zabiegamy. Trzeba słuchać, co nam podpowiada sumienie, a następnie realizować jego nakazy zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. Dopiero wtedy przekonacie się, że na dłuższą metę - powtarzam: na dłuższą metę! - sukces przychodzi właśnie do tych, którzy o nim nie myśleli."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz